Dziewczyna z pociągu już dawno chodziła mi po głowie, ale dopiero ostatnio znalazłam chwilę, żeby przyjrzeć się tej produkcji. Oczywiście wokół filmu narosło wiele kontrowersji i oczywiście dało się słyszeć te wyświechtane sformułowania, że „książka jest lepsza od filmu”. A jak ma nie być lepsza?

Jeszcze nie spotkałam się z ekranizacją, która by była lepsza od książki. Tylko wiecie co? Ja mam to gdzieś, nigdy nie patrzę na filmy w ten sposób. Porównywanie jest całkowicie bezsensowne, bo na ekranie działają zupełnie inne środki wyrazu niż w książce. Ale po co ja to tłumaczę? Jeżeli nie rozumiecie mnie, w takim razie proszę opuśćcie tę stronę. Piszę dla ludzi inteligentnych.
Dziewczyna z pociągu – zabójczy opis:

Rachel codziennie podróżuje do pracy tą samą trasą kolejową, obserwując przydrożne domy. Gdy mieszkanka jednego z nich znika, kobieta postanawia zeznać, co widziała.

Fabuła:

Tak więc z czystym umysłem zasiadłam do oglądania Dziewczyny z pociągu. I mogę powiedzieć, że nie kłamię, ponieważ połowę fabuły z książki już zapomniałam. Nie oszukujmy się, ten „bestseller” do wybitnych nie należy, ba… nawet o wiele lepsze z tego gatunku znajdziecie. Autorka wybiła się, bo ją trochę King wypromował, a prawda jest taka, że nazwisko tej dziewoi już dawno wypadło mi z głowy (wam pewnie też). Myślę, że pozostanie jednosezonową gwiazdą, ale w zasadzie nie mnie to oceniać. Skupmy się lepiej na filmie.

On i ona i jeszcze ta trzecia, ta czwarta i ta piąta. Ale w zasadzie to wcale romans nie jest, to tylko dosyć ostry kryminał. W każdym razie motywem przewodnim są zdrady oraz podróż. Rachel została porzucona przez „wspaniałego” męża. Rywalka zamieszkała w jej domu i jeszcze urodziła byłemu małżonkowi dziecko. Tylko tutaj wcale nie chodzi o nich. Jest jeszcze jedna ona i jeszcze jeden on i ten trzeci, czwarty i dziesiąty. Zagmatwane, prawda?

I szczerze mówiąc w tym zagmatwaniu ciężko się na początku odnaleźć, co ja uważam akurat za dobry chwyt. Rachel podróżuje pociągiem i niczym psychol przygląda się obcej rodzinie, która mieszka nieopodal jej dawnego domu. Wyobrażała sobie ich jako idealne małżeństwo, ale po chwili okazuje się, że u nich wcale nie jest tak różowo. Obca sąsiadka umiera, a Rachel o dziwo jest w to wszystko zamieszana…

Przez połowę filmu zastanawiamy się, kto jest zabójcą – taki to już schemat. Szybko się domyśliłam, ale w zasadzie nie to było dla mnie najważniejsze. Chyba najmocniej w tym filmie uderzają portrety psychologiczne i to, jak bardzo ludzie potrafią być zakłamani. Życie „na pokaz” wylewa się aż z ekranu, zostało bezczelnie wyśmiane i skrytykowane. W filmie Dziewczyna z pociągu każdy w jakiś sposób kłamie, nie sposób znaleźć człowieka bez najmniejszej winy.
Postacie:

Osobiście nienawidzę wyidealizowanych bohaterów. W Dziewczynie z pociągu takich postaci nie znajdziemy. Nikt nie jest krystalicznie dobry, każdy ukrywa mroczną tajemnicę z przeszłości (jedni większą, inni mniejszą).

Tak chyba wygląda prawdziwe życie, nie? Główna bohaterka przyprawiała mnie o mdłości, zwłaszcza kiedy piła ciągle czystą wódę z bidonu. Zbliżenia na jej twarz, gra światła – wszystkie te elementy sprawiły, że czułam do niej jedno – obrzydzenie. W książce została podrasowana nieco bardziej, bo posiadała nadmiar kilogramów.

Tutaj dobrali aktorkę zdecydowanie zbyt ładną, ale da się przeboleć i tak jej zachowanie jest obrzydliwe. Tom i Anna nie wzbudzali mojego zainteresowania, stali się dla mnie obojętni w połowie filmu. Natomiast historia Megan jest z tego wszystkiego najlepsza. Aktorka naprawdę się sprawdziła.
Muzyka:

Dobrze dopasowana do tego rodzaju filmu, ale nie usłyszałam kawałków, które szczególnie by się wyróżniały. Było ok, ale bez zachwytu.
Plusy za:

niewyidealizowanych bohaterów
ciekawą historię Megan
efekty
sposób przedstawienia wydarzeń ( wcale mi nie przeszkadza, że zabrakło niektórych elementów z książki, moim zdaniem i tak zostało wszystko wiernie oddane).

Minusy za:

przewidywalne zakończenie
wzbudzającą obrzydzenie Rachel
nieścisłości fabularne (ale nie sposób ich w takich filmach uniknąć)
brak klimatu

Ocena końcowa: – 4
(Chyba jakaś zbyt łaskawa ostatnio jestem, ale generalnie Dziewczyna z pociągu sprawdziła dobrze się w zimowy wieczór)