Dziś odbył się Bieg Na Szczyt Rondo 1. Zawody te mają rangę Towerrunning Grand Prix of Poland, czyli są to zawody należące do najważniejszych tego typu biegów na świecie. Bieganie po schodach to wciąż mało popularna dyscyplina sportu w naszym kraju, świadczy o tym chociażby fakt, że tylko raz w roku mamy możliwość ścigać się po schodach. Szkoda, tym bardziej, że od dłuższego czasu mistrzem świata w bieganiu po schodach (towerruningu) jest nasz rodak, Piotr Łobodziński.

Także dziś podczas IV już edycji Biegu Na Szczyt Rondo 1 Piotrek okazał się być niepokonany i wygrał finałowy bieg z wynikiem 03:36. Pierwszą zawodniczką na mecie była Dominika WIŚNIEWSKA-ULFIK z czasem 04:53

Odrębną klasyfikacją, która brała udział w zawodach,  był bieg strażaków, którzy biegli w pełnych ekwipunku ratowniczym. Pierwszy na górze był ŹDZIEBŁO Marcin z czasem 06:36 co jest naprawdę niesamowitym wyczynem.

Jak mi poszło ?
W zeszłym roku kiedy debiutowałem w tych zawodach wdrapałem się na szczyt w czasie 07:08 – pisałem o tym w relacji tutaj. W tym roku trenowałem więcej podbiegów i przede wszystkim więcej biegałem po schodach dziesięciopiętrowego bloku, w którym mieszkam. Do zawodów zacząłem się przygotowywać na niecały miesiąc przed startem. Wtedy udało mi się zapisać na zawody i miałem już zapewniony start. A łatwe to nie było, ponieważ zapisy na zawody trwały zaledwie kilka minut. Limit 500 uczestników  spowodował, że  pierwszy etap „wyścigu” wygrałem – udało mi się zapisać na bieg

I tak przez trzy tygodnie ćwiczyłem  przysiady oraz raz w tygodniu wbiegałem 10x na 10 piętro mojego bloku. Tak  wyglądał mój trening. Z jednej strony mam poczucie dobrze wykonanej pracy, a z drugiej strony  mam jednak świadomość, że mogłem trenować trochę ciężej i więcej –  ale to znów mogłoby się skończyć kontuzją, tak więc i tak nie było źle.

Start odbywał się partiami,  gdzie między każdym zawodnikiem było 15 sekund przerwy. Ja startowałem o 10:40. Po dość intensywnej rozgrzewce, ustawiłem się w kolejce do startu. 3,2,1 – start. Ruszyłem biegiem ku schodom. Do 20 piętra udawało mi się w miarę równo wbiegać. Potem pojawiło się już spore zmęczenie i musiałem zwolnić. Ale co jest najważniejsze – ani razu się nie zatrzymałem. Nie wchodziłem także. Starałem się cały czas w miarę dynamicznie poruszać po schodach, co mogło wyglądać na bieg. Udało mi się wyprzedzić trzy osoby na trasie. Gdzieś w okolicach 33 – 34 piętra przyszedł już straszny kryzys i chciałem przejść do wolnego marszu. Znalazłem jednak motywację. Zobaczyłem zbliżającego się zawodnika i postanowiłem, że skoro jeszcze nikt mnie nie wyprzedził to on też mnie nie wyprzedzi. I tak z osiągniętym, a może nawet przekroczonym (jeśli można), tętnem maksymalnym wdrapałem się na 37 piętro budynku Rondo 1 w Warszawie.
Czas na mecie to 06:23

fot.:warszawa.naszemiasto.pl

 Jest lepiej jak rok temu, ale mały niedosyt pozostał. Liczyłem po cichu przed zawodami na czas 05:xx. Niedosyt jest także dlatego że mam wewnętrzne wrażenie, że nie dałem z siebie wszystkiego. Nie padłem na mecie, jak co niektórzy. Tak czy siak była to fantastyczna zabawa biegowa i mam nadzieję, że w przyszłym roku ponownie zmierzę się z klatką schodową Ronda 1.

Bieganie po schodach polecam gorąco każdemu biegaczowi. Jest to świetne uzupełnienie treningu. Zapewniam Was, że po takich treningach żaden podbieg podczas zawodów nie będzie Wam straszny. To daje sporo siły i pewności siebie. Ja już nie mogę się doczekać ul. Agrykola podczas Półmaratonu Warszawskiego. Będzie OGIEŃ !!!

Pozdrowienia dla wszystkich czytelników bloga !