No nie patrz tak! Ty też to robisz!

Przyszły takie czasy, że umiera już stwierdzenie „Nie oceniam książki po okładce”. Ja wiem, że wy sprytni jesteście i zaraz zarzucicie mi, że cytat źle rozumiem.

Tacy cwani jesteście?
Nie oceniaj książki po okładce – zwrot „mądrych” ludzi

Doskonale wiem, że zwrot ten oznacza: „Nie oceniaj książki bez przeczytania jej”. „Albo też nie oceniaj kogoś, jeżeli go nie znasz” – jeżeli mówimy o jeszcze większej przenośni. No dobrze, jest w tym sporo racji. Zgadzam się, że zanim poruszymy jakiś temat, lepiej go DOGŁĘBNIE poznać. Ludzi też nie warto oceniać po wyglądzie, chociaż wiecie, kiedyś to robiłam…
Ale w sumie nie o tym chciałam mówić. Ja o tych okładkach… Postanowiłam, że dziś się ich uczepię jak rzep psiego ogona. Ogólnie o promocji książek też chciałam z Wami porozmawiać, bo ta sprawa delikatnie mówiąc, zaczyna mnie denerwować.

Nie rozumiem jednego! Jak dobra książka może mieć brzydką okładkę? Dlaczego wydawca nie zawsze stara się, żeby dobra książka stanowiła ucztę dla oka? Dlaczego promocja nie jest twórcza? Zawsze przecież czytamy: „bestseller roku”, „hit tej zimy”.

No nie! Dla mnie to nie wystarcza! Nawet jak mi napiszą, że nad powstawaniem książki czuwał sam BÓG i wszyscy święci, a poszczególne strony zawierają w swym składzie szczątki Jezusa, do mnie to nie dociera.

Nie mam już 10 lat, żeby nabierać się na takie właśnie frazesy.

Książki ostatnio są bardzo źle promowane, szczególnie te fabularne. Czytam dużo pozycji motywacyjnych i powiem Wam szczerze, że mają o wiele lepszy PR. Przede wszystkim twórcy tych książek starają się do promocji włączać social media i blogerów, czyli generalnie ważna jest dla nich promocja w internecie. I dobrze!
Brzydko wszędzie, głucho wszędzie. Co to będzie?

Ale wiecie co? Książka może być ciekawie opisana w internecie, mieć fajne hasło marketingowe, ale jeżeli posiada brzydką okładkę to muszę się MOCNO do niej przekonywać. Jestem estetką i nie lubię brzydkich rzeczy.

Tyle ciekawych recenzji czytam na blogach znajomych, naprawdę. Za każdym razem mówię: „To jest coś dla mnie! Przeczytam chętnie!”. Co się dzieje za 2 dni? Zapominam o jej istnieniu, bo miała brzydką, nieprzyciągającą ilustrację główną.

A czasem wpadnę do księgarni, patrzę na okładkę, naglę słyszę w tle „aaallleluj” i książka ląduje w koszyku. Mało tego! Najczęściej te utwory są naprawdę ciekawe.

Żebyście zrozumieli mnie jeszcze lepiej, porobiłam zdjęcia okładek, które kompletnie mnie nie ruszają i te, które uwielbiam.
Obleśne, okropne okładki, których nienawidzę
Okładki, które uwielbiam!

Tak więc nie lubię brzydkich, ciemnych kolorów albo kolorów niepasujących do siebie. Nie przepadam też za zdjęciami panien z mimiką Kristen Stewart. Natomiast przepadam za minimalizmem, delikatnymi kolorami, za okładkami z pomysłem.

Nie wiem, może tylko ja jestem takim dziwadłem? Lubicie ładne okładki? Mają one wpływ na wasz wybór książek? Czy łatwo zapominacie o potencjalnie dobrym utworze, który miał brzydką okładkę?

Wydaje mi się, że Wy też tak macie. Kto nie lubi ładnych rzeczy?