Dzisiaj oficjalnie rozpocząłem przygotowania do nowego sezonu biegowego 2017. Od dzisiaj trenuje z konkretnym celem, jakim jest wiosenny Orlen Warsaw Maraton i wynik na mecie. Wczoraj zakończyłem zeszły, bardzo słaby sezon startem w Biegu Niepodległości. Zanim jednak zacznie się nowe, należy podsumować stare:

Ten post bardzo długo we mnie się rodził. Czas wylać na ekran podsumowanie tego sezonu biegowego. Niestety za bardzo nie ma czego podsumowywać. Jedynie co, to można opisać porażkę w kilku odcinkach. Właśnie minęła rocznica mojej pięknej życiówki w maratonie. W zeszłym roku, w październiku w Poznaniu pobiegłem w bardzo fajnym czasie: 3:27:30. Wynik ten był okupiony bardzo intensywnym okresem treningów i przygotowań. Biegałem dużo i szybko. Generalnie sprawiało mi to ogromna przyjemność, jednak już po maratonie stwierdziłem, że muszę odpocząć od biegania i treningów. Przekroczyłem pewna granicę zmęczenia organizmu i psychiki.

W pierwszym planie były dwa tygodnie, góra miesiąc bez biegania. W głowie już rodził się plan na wiosnę 2016 i kolejna życiówkę w maratonie. Tak, żeby iść za ciosem i krok po kroku zbliżyć się do biegowego marzenia jakim jest 2:59

Listopad i grudzień zeszłego roku to było kilka treningów w kratkę przeplatane bieganiem po bankach i na budowę, gdzie w końcu po wielu latach budował się nasz domek.Pierwszym wytłumaczeniem braku powrotu do regularnego biegania, było załatwiane kredytu i odgarnianie chatki. Tak przynajmniej wtedy myślałem…
Przez listopad, grudzień i styczeń zrobiłem raptem 100 km. Coś tam się ruszałem ale bardzo mało. Na koniec stycznia skończyła się przeprowadzka i wykańczanie mieszkania, które dosłownie mnie i nas wszystkich wykończyło ?

Pierwszy zryw nastąpił w lutym. Coś tam zacząłem myśleć, że może zdążę na wiosenny maraton. Zapisałem się na kilka zawodów i luty zamknąłem z wynikiem przebiegniętych 175 km – wow ? Udało się. Marzec: 180 km i kwiecień – 190 km –  kkontynuujędobra passę – biegam w zawodach.

Kolejne załamanie przychodzi w maju, kiedy wiem, że maraton na wiosnę nie ma sensu ze względu na luki treningowe i słabe przygotowanie. Owszem, na moim poziomie mogę spokojnie przebiec maraton w sensownym czasie ale po co. Nie jestem zzwolennikiem biegania kilku maratonów w roku, ponieważ to jednak jest kosztowne dla organizmu i prędzej czy później ciało wystawi rachunek. W mojej ocenie dwa maratony, plus jakieś ultra w sezonie to zdecydowanie wystarczająca ilość. Oczywiście znam wielu biegających po kilka maratonów i kilka biegów na dłuższych dystansach ale mam wewnętrzne przeczucie, że to jednak jest do czasu.

Niestety mam tak, że pomimo tego, że biegania sprawia mi ogromna frajdę, to muszę mieć jakaś motywacje. Potrzebuje przysłowiowego króliczka, którego mogę gonić. Zazwyczaj są to konkretne zawody do których się szykuje.

Kontynuując historie porażki – w wakacje kolejna próba powstania i powrotu. Za każdym razem śmieje się sam z siebie, kiedy mówię że wracam do regularnych trenignow. Zreszta nie raz widzieliście to u mnie na fb.  Jak się domyślacie i tym razem nie wyszło za dobrze.

Ten wpis ma być osobista terapia. Tak kurna, teraz już naprawdę wracam do regularnego i systematycznego biegania. Co z tego, że pada deszcz, że jest zimno i ciemno. Mam to gdzieś. Jak nie teraz to kiedy. Jeśli przyszły rok ma być tak fajny jak rok 2015, to trzeba ruszyć dupę. Trzeba szykować formę na wiosenny maraton. Może w końcu w marcu uda mi się wystartować w Zimowym Ultramaratonie Karkonoskim (jeden z niezrealizowanych celów lat poprzednich) – trzeba walczyć i trzeba trenować.

Rok 2016 jest pierwszym rokiem w moje karierze biegowej, gdzie nie było żadnej życiówki – skandal !

Jako mobilizacja jestem zapisany na cykl City Trail (oczywiście pierwszy start odpuściłem) ale mam już jeden start za sobą (druga edycja). Wyznaczyłem na nim poziom “0” – czas: 23:48 i podczas kolejnego startu ma być tylko szybciej ?

Na koniec jeszcze przyznanie się do pewnej dość ważnej porażki. W tym roku z różnych względów niestety wróciłem do palenia papierosów, które było mi obce przez ostatnie 7 lat. Dlatego pewnie też to bieganie w kratkę i brak formy. Ale spokojnie, już nie pale i organizm oczyścił się z toksyn i głodu nikotynowego.
To mi uświadomiło jedną ważna rzecz. Z papierosami to jest tak jak z alkoholizmem. Jesteś alkoholikiem przez całe życie, nawet jak nie pijesz od nastu lat. Z nikotyna jest podobnie. Bardzo łatwo, nieświadomie i niewinnie wrócić do nałogu. Rada z mojej strony i ostrzeżenie: Jeśli kiedyś paliłeś(-aś), pamiętaj o tym, że bardzo łatwo wrócić do tego syfu. Nie daj się ? Ja wygrałem drugi raz i nie mam zamiaru wracać już do tego tematu.

Dobrze, że ten rok już się kończy i można otworzyć nową kartę na 2017 ? Teraz tylko bieganie i nowe, kolejne życiówki w przyszłym roku.

Howgh !!