Musisz pamiętać o jednym. Odgrzewane kotlety zawsze śmierdzą…

Dokładnie! Nigdy nie pachną, zawsze wydziela się z nich dziwny smrodek. Tym smrodkiem mogą być a) pieniądze b) pieniądze c) niesamowicie duże pieniądze! I jeżeli myślisz, że chodzi o fanów i ich zadowolenie, to lepiej zmień wiarę.

Zauważ, że kiedyś ważnym elementem każdej kontynuacji był jeden fakt: to, czy poprzednia część dobrze się sprzedała i czy podobała się widzom. Zwracano też uwagę, czy ludzie oczekują kontynuacji. Książki, filmy i seriale, które się nie udały, nigdy nie otrzymywały kolejnych części.

Teraz żyjemy w czasach, gdzie atakują nas kontynuacjami z każdej strony. Książki nie są już sprzedawane pojedynczo tylko w seriach, filmy kupujemy często w gotowych pakietach składających się z kilku części. Jeżeli pytamy kogoś, czy oglądał ten zarąbisty serial, on odpowie: „Tak, właśnie śledzę trzeci odcinek pięćsetnego sezonu”. Ileż można? Można w nieskończoność, ale pamiętaj, że „nawet najpiękniejsze nogi gdzieś się kończą”….

Tylko widzisz, czy każdy kotlet jest warty odgrzania? Czy nie stracisz czasu wkładając go do swojej mikrofalówki? Czasem może wyjść z tego prawdziwa kupa, a niekiedy nawet kamień. Co jednak, jeżeli twoja mikrofala tego nie wytrzyma i w końcu wybuchnie?

Tylko w dżemie siła drzemie, w kotletach już nie…

Nie warto

Wychodzę z założenia, że nie warto napalać się na jakiekolwiek remake i kontynuacje. I zaraz wyjaśnię Ci dlaczego…

Dlaczego nie warto?

1) Nie wszystkie kontynuacje są dobre – No właśnie. Nie wszystkie są dobre. Tracimy na nie czas, a nie zyskujemy nic. Często nie dowiadujemy się niczego nowego o ulubionych bohaterach. Wychodzimy z kina z rozczarowaniem na twarzy. To tak bardzo potrafi zaboleć…

2) Niszczą dzieciństwo – Remake „Czarodziejki z księżyca” zniszczył moje dobre zdanie o tej produkcji. Mam sentyment, ale przez remake czarodziejka kojarzy mi się tylko z wrzeszczącymi dziewczynkami, które 10000 razy powtarzają te same zdania, bo widzowie są głupi. Brak już u mnie wiary w miłość i sprawiedliwość, które rzekomo reprezentowały.

3) Tracimy kasę na darmo – Nie ma nic gorszego niż strata kasy. Zwłaszcza jeżeli chodzi o książki, film jakoś można przeboleć, bo znowu nie kosztuje aż tak dużo. Ale jeśli chodzi o książki, bardzo mocno staram się uważać na kontynuacje. Wolę w to miejsce kupić sobie chociażby nowy stanik. Stara śpiewka przecież mówi: „Nie licz na ludzi, licz pieniądze!”

4) Niszczą ciąg dalszy, który sam sobie wyobrażasz – Ile jest książek, do których dorabiasz ciąg dalszy? Ja tak robię od kiedy przeczytałam „Pinokia” w 4 klasie podstawówki. Ta bajka jest bezcenna, bo właśnie na 1000 sposobów możesz wyobrażać sobie, co będzie działo się dalej. I zawsze jest to inna, jeszcze fajniejsza wersja. Ja do tej pory w wyobraźni targam Pinokia za jego wielki nos i czuję się szczęśliwa. Po co sobie to psuć?

5) Tracimy czas – Ile razy jest tak, że mówisz: „Dam tej części szansę, przeczytam chociażby do połowy. Na pewno się rozkręci, bo pierwsza część była super!”. A potem wychodzi na to, że straciłeś pięć dni na czytanie badziewia, którego normalnie kijemy byś nie tknął…. Znasz to?

Przygotowując się do tego tekstu doszłam do wniosku, że jest naprawdę kilka kontynuacji, które naprawdę, w 100% mi się podobały. Mogę je dosłownie na palcach policzyć!

Zaliczam do tego zacnego grona Pottera, Grę o tron (chociaż 5 i 6 sezon pozostawia wiele do życzenia!), kroniki o wampirach Ann Rice, Kill Bill’a, Akademię wampirów, anime Chihayafuru, Fullmetal Alchemist (to wyjątkowy przypadek, gdzie remake był lepszy od pierwowzoru), Nodame Cantabile.

Reszta naprawdę mogłaby być o niebo, niebo lepsza.

A Ty? Lubisz kontynuacje?