Będzie to najprostszy i zarazem najgłupszy tekst jaki w życiu napisałam. Pewnie Wy już dawno temu zrozumieliście SENS, tylko ja musiałam przeżyć nieświadomie aż 30 lat, żeby dowiedzieć się tej prawdy z kreskówki, którą w dodatku znam już od jakichś 10 lat.

Zaczęło się od piosenki, która nagle pojawiła się w mojej głowie, jakby przypomniała o swoim istnieniu. Znam ją bardzo dobrze, bo bajkę Mulan oglądałam wielokrotnie, doskonale pamiętam większość tekstów, które zostały wypowiedziane w najważniejszych scenach.

Jak to „wszystko sens głęboki ma”? Przecież nie zgadzam się z tym, większość rzeczy w życiu nie ma sensu. Wojny, śmierć niewinnych dzieci, niektóre choroby przytrafiające się ludziom…. Jak można ukarać śmiercią nienarodzone dziecko? Jaki sens w tym tkwi? No żaden…

Piosenka jednak nie dawała mi spokoju, wdzierała się w moją głowę coraz bardziej, zadomowiła się w podświadomości i co chwilę powtarzała się jak nieznośny budzik z rana, którego nie masz siły wyłączyć. Wielokrotnie mówiłam: „odejdź już, nie chce mi się z tobą gadać. Już mówiłam ci coś o sensie”. Wtedy ona jeszcze bardziej rozsadzała moje bębenki w uszach, aż wreszcie powiedziałam STOP. Pomyślałam, że może ponowne obejrzenie tej animacji mnie uspokoi.
Spojrzenie na Mulan na nowo

Czasem spojrzenie na bajkę z perspektywy dorosłego całkowicie zmienia postać rzeczy. Kiedyś historia Mulan wcale nie wydawała mi się tragiczna czy trudna. Poszła na wojnę, żeby obronić własnego ojca, poznała dzięki temu miłość swojego życia i zdobyła sławę. Świetnie! Wiele lat myślałam, że postąpiłabym identycznie, przecież to takie proste.

Dopiero dziś do mnie dotarło, jak okropnie ta sytuacja wyglądałaby w rzeczywistości…

Gdybym znalazła się w sytuacji Mulan, pewnie z moim podejściem do życia załamałabym się i uciekła, a na pewno trzęsłabym portkami przed pójściem na wojnę. Skoro uważam, że NIE WSZYSTKO ma sens, jak mogę mówić, że rozumiem sytuację tej postaci? Ona musiała ten sens widzieć, skoro postąpiła właśnie tak, a nie inaczej.

Musiała widzieć sens w tej z pozoru bezsensownej decyzji, a dodatkowo jaką siłę posiadała, skoro swoich przekonań potrafiła bronić przed innymi… Przecież nikomu nawet nie zdradziła swoich planów, bo doskonale wiedziała, że nikt w tym sensu nie zobaczy.

Właśnie wtedy do mnie dotarło, że w tej piosence znajduje się życiowa prawda. Wszystko ma w życiu sens, wszystko! Ponownie włączyłam piosenkę i zaczęłam płakać. Później stwierdziłam, że nie chcę, aby ta myśl uciekła z mojej głowy, ulotniła się zwyczajnie. Często się tak zdarza, że o czymś myślę, a za chwilę tracę wątek. Dlatego zapisałam w pierwszy lepszym zeszycie: WSZYSTKO MA W ŻYCIU SENS, WSZYSTKO! Każda zła i dobra sytuacja. Każda mądra i niemądra decyzja. Każde wyjście z domu, każdy szept, każda myśl, pragnienie, cecha charakteru. Tylko… My tego sensu nie szukamy!

Jasne, w bajce Mulan sens został podany nam na tacy. Po obejrzeniu potrafiliśmy dostrzec, że z pozornie głupiej decyzji narodziło się wiele dobra. Natomiast jeżeli patrzymy na własne życie, ciężko dostrzec nam celowość niektórych wydarzeń. Myślimy tylko „TO BYŁO TAKIE ZŁE”, ale nie zastanawiamy się, dlaczego tak potoczyło się życie, nie próbujemy odnaleźć sensu. Z góry przesądzamy, że NIC DOBREGO w tym nie było. A to jednak nieprawda…

Popatrzcie tylko na jedną sytuację, która mi się przytrafiła…
Choroba, która pozornie była moim przekleństwem

Kilka lat temu zachorowałam. Tak naprawdę chorowałam już od wielu lat, chociaż przez moją głupotę o tym nie wiedziałam. Nie chcę tego dokładnie opisywać, bo trochę mi wstyd, ale musicie wiedzieć jedynie, że miałam nikłe pojęcie o funkcjonowaniu naszego organizmu, a zwłaszcza o układzie pokarmowym. Myśl o chorobie okazała się najgorszym przekleństwem w moim życiu i wyobraźcie sobie, że do tej pory nie poszłam po prawdziwą diagnozę do żadnego lekarza. Przeczytałam za to ogrom książek i z czasem doprowadziłam mój organizm do normalnego funkcjonowania. Zrobiłam to SAMA, bez pomocy lekarzy, bo po prostu im nie ufałam.

Cały czas patrzyłam na to zdarzenie jak na najgorszy koszmar w moim życiu, chciałam się go pozbyć, zniszczyć, zignorować. Dziś zadaję sobie pytanie: PO CO TO ROBIŁAM? Obwiniałam się, że byłam głupia i nic nie wiedziałam o funkcjonowaniu organizmu. Paraliżowała mnie myśl, że można być tak głupim.

Dopiero niedawno zrozumiałam, że WSZYSTKIE te wydarzenia miały sens. Moja choroba to dar od niebios, moja decyzja o zrezygnowaniu z leczenia medycznego również nie pojawiła się bez przyczyny.

To dzięki tym wydarzeniom dziś JESTEM TYM KIM JESTEM, a musicie wiedzieć, że po podjęciu decyzji o samodzielnym leczeniu moje życie odwróciło się totalnie, poznałam wielu dobrych ludzi, przeczytałam masę inspirujących książek, dotarłam do wiedzy, którą nie wszyscy potrafią zrozumieć, a przede wszystkim wyzdrowiałam i pierwszy raz wzięłam odpowiedzialność za własne życie.
WSZYSTKO, WSZYSTKO MA SENS!

Nawet to, że piszę dziś najgorszy, najbardziej lamerski tekst w historii istnienia tego bloga, bo doskonale zdaję sobie sprawę, że Wy to już wszystko wiecie. Pozwólcie jednak, że podzielę się z Wami dziś moim szczęściem – odnalezieniem sensu. Dziś mogę spokojnie do Was dołączyć!