Dawno nie pisałem relacji z zawodów. Ostatnio w ogóle coraz trudniej znaleźć czas na prowadzenie bloga i pisanie nowych tekstów. Dlatego dzisiaj relacja z czterech biegów w pigułce. Krótko, zwięzłe i na temat

Jest jedna rzecz, która łączy wszystkie cztery biegi – gorąco i upał

Zanim napiszę o zawodach to jeszcze kilka zdań, po co to wszystko Wszystkie moje starty mają na celu sprawdzenie formy, postępów oraz są traktowane jako mocniejsza jednostka treningowa. Na ten rok pozostały mi trzy cele startowe: w sierpniu, tradycyjnie już Chudy Wawrzyniec, ale tym razem na dłuższej trasie, potem Poznań Maraton i zrobienie tego co nie udało się zrobić na wiosnę, a na deser, na dobicie się 70 km w Lemkowyna Ultra Trial.

Bieg Truskawki

O tym bieg słyszałem wiele dobrego. 10 km w Puszczy Kampinoskiej to fajne urozmaicenie od klepania km po asfalcie. Bieg ma swoją renomę, więc zapisy nie trwały długo. Udało mi się zapisać i 31 maja stawiłem się na starcie. Miał to być mały sprawdzian przed Cross Półmaratonem w Nowym Mieście nad Pilicą. Miałem w planie powalczyć trochę na trasie.

Od początku zacząłem dość mocno, znacznie poniżej 5:00. Na piaszczystej, leśnej drodze było to dość wymagające tempo. Zdarzały się także odcinki pod górę i w dół – kwintesencja biegania w terenie. Akurat tego dnia czułem się bardzo dobrze. Udało mi się optymalnie rozłożyć siły, dzięki temu ostatnie 3-4 km wyprzedzałem zawodników, a to dało jeszcze więcej sił i energii do podkręcenia tempa. To jest najfajniejsze w zawodach, kiedy masz siły walczyć i wyprzedzać. Na mecie melduje się na 45 miejscu z czasem 47:01. W zawodach wzięło udział 208 zawodników, wiec byłem prawie w czołówce

Cross Półmaraton w Nowym Mieście nad Pilicą 

Mój trzeci start w tych zawodach. Rok do roku poprawiałem wynik i z takim założeniem jechałem do Nowego Miasta. Niestety w tym roku było bardzo gorąco i niemożliwe było poprawić wynik. Są zawody, kiedy biegniesz już tylko dla samego faktu ukończenia  i starasz się, żeby nikt nie wyprzedził. W moim amatorskim bieganiu, póki co (może kiedy będę w następnej kategorii wiekowej to się zmieni) walczę tylko z czasem lub zawodnikiem, który biegnie przede mną. W kameralnych, małych biegach mogę celować w pierwszą piętnastkę, dziesiątkę. Tak było własnie przed Cross Półmaratonem. Zawody w trudnych warunkach pogodowych (uf znowu gorąco) ukończyłem na 16 miejscu z czasem 01:50:25. Cel został zrealizowany, ponieważ pomimo gorszego czasu byłem wyżej w klasyfikacji jak rok temu (wtedy 28 miejsce i czas 01:49:37).

Bieg Ursynowa – MISTRZOSTWA POLSKI W BIEGU NA 5 KM

Jak na złość znowu upał i wysoka temperatura. Blisko 30 stopni w cieniu dawało małe szanse na poprawę wyniku. Bieg Ursynowa to bardzo szybka trasa na 5 km. Bardzo lubię startować w tych zawodach, jednak one chyba nie przepadają za mną Historia startów jest taka: 2012, 2013 czas 21:50, rok 2014 w końcu poprawa czasu i 21:39. Cel na start w tym roku był jasny – powalczyć o życiówkę. Treningi wskazywały, że moc jest, trzeba tylko to pokazać na trasie. Pierwsze 2 km zgodnie z założeniami. Niestety gdzieś na 3-4 km głowa zamiast biec zaczęła kalkulować i przeszła w tryb oszczędzania energii na finisz. Mam z tym problem, że nie mogę całego biegu biec na maksa, tylko gdzieś w środku dystansu  zaczynam kalkulować i luzować się. Tempo kilometra to tylko 4:32. Na koniec oczywiście staram się przyspieszyć i dać z siebie wszystko. Szukam swoich króliczków, które mogą być moim celem i staram się gonić, wyprzedzać jednego po drugim. Ostatni km pokonuję w 4:06. Stoper w zegarku zatrzymuje się z czasem 21:41 – czas oficjalny z sts timing 21:48. Życiówki nie ma, ale walka była. Gdyby nie słońce i wysoka temperatura i moja głowa, to może było by lepiej. Wiadomo warunki są takie same dla wszystkich, ale widząc na zdjęciach finiszującą czołówkę, widać, że tego dnia bieganie nie było łatwe.

II Kielecki Bieg Górski  

Nie miałem jeszcze okazji biegać w okolicach Gór Świętokrzyskich. Niby to tak blisko Warszawy, gdzie mieszkam, a jakoś przez ostatnie lata nie trafiłem tam. A okolice te są mi bardzo dobrze znane. Będąc dzieckiem co roku spędzałem tam wakacje u babci w okolicach Ostrowca Świętokrzyskiego. Dlatego na II Bieg Górski jechałem z małym sentymentem. Nie wiedziałem czego się spodziewać na tych zawodach, wiedziałem tylko, że trasa ma jakieś 23 km i są w sumie dwa szczyty do pokonania. Suma przewyższeń to tylko  750 m,. Idealny bieg jak na mocniejszą formę treningu. Analizując trasę i czasy zawodników z zeszłego roku wyznaczyłem sobie plan minimum na poziomie 2:10.

zdjęcia: run4fan

Start i meta zawodów była zlokalizowana na Kieleckim Stadionie Lekkoatletycznym. Przed biegiem spotkałem Damiana z naszmaraton.pl, którego pozdrawiam. Podczas samych zawodów widziałem masę zawodników biegnących w koszulkach “Biegnę, żeby Bartek mógł biegać“ – w pewnym momencie miałem wrażenie, że 1/3 wszystkich zawodników to ludzie małego Bartka – coś niesamowitego, fajnie, że można się tak zorganizować

Same zawody okazały się dość trudne. Zwłaszcza podbieg, a właściwie to podejście na Biesak dały mocno w kość. Generalnie starałem się biec w miarę równo. Pierwsze podejścia pokonywałem biegiem. Potem z racji braku sił już podchodziłem pod większe wzniesienia. Za to w dół starałem się dać z siebie wszystko, a łatwo nie było bo trasa była kamienista – jednak leciałem ile sił i jak szybko się da. Podczas jednego ze zbiegów zaliczyłem krótką przerwę. Otóż, wbiegłem jedną nogą w dość duży błotnisty kawałek ziemi i błoto to tak zassało mi buta, że but został w bagnie z stopa wysunęła się z obuwia. Spowodowane to było tym, że miałem za słabo zasznurowane buty, o czym wiedziałem ale jakoś w trakcie biegu mi nie przeszkadzało. Ironia tej sytuacji jest taka, że biegłem w butach Inov-8 Mudclaw, czyli popularnych glebogryzarkach, którym takie błoto niestraszne. A tutaj czynnik ludzki zawiódł – za słabo zasznurowane buty i błocko wygrało

Zawody ukończyłem na 78 miejscu  na 231 zawodników z czasem 02:07:14. To co cieszy po tych zawodach to fakt, że były jeszcze siły na końcową fazę biegu i gdzieś od 17 km sukcesywnie wyprzedzałem zawodników. Chyba dość dobrze rozłożyłem siły, przez co biegło się całkiem przyjemnie. Za pewne mógłbym pobiec zdecydowanie mocniej i powalczyć o lepszy czas, ale nie taki był cel tego startu.

Treningi idą w bardzo dobrym kierunku. Czuję, że forma rośnie. Od czerwca biegam 5 razy w tygodniu, czyli dołożyłem kolejną jednostkę treningową. Efekty już widać: tętno podczas wybiegań coraz niższe, a samopoczucie coraz lepsze. W czerwcu przebiegłem 230 km, a plan na lipiec to ponad 260 km. Na tym etapie planu treningowego to całkiem fajne wartości. Dalej walczę z wagą – udało się już zrzucić prawie 3 – 4 kg co jest małym sukcesem. Z dietą i ćwiczeniami core stability jest różnie – raz lepiej raz gorzej – zależy od dnia

Niedługo spodziewajcie się obszernej recenzji zegarka Garmin Fenix 3, który mam obecnie przyjemność testować. Będzie także materiał video