Japończycy mają wspaniałą zdolność do tworzenia świetnych filmów animowanych o sporcie. Przekonałam się już o tym za lat szczenięcych, kiedy to z wielkimi wypiekami na twarzy oglądałam „Kapitana Tsubasę”. Nie przeszkadzało mi, że jest to bajka, która posiada jeden wątek, a we wszystkich odcinkach bohaterowie biegają za piłką, a pan T. ciągle ma jakieś dziwne kontuzje.Uwielbiałam tę bajkę, chociaż tak naprawdę nie pamiętam z niej zbyt wiele i marzy mi się, że powstanie remake, żebym mogła bez graficznej odrazy to obejrzeć ponownie. Już wieki temu próbowałam, ale stare animacje jednak niszczą moje estetyczne serduszko.

Sprawdzam więc każdą anime-produkcję o sporcie, a jak już widzę graficzne cacuszko, po prostu nie mogę przejść obojętnie. Tak też było z „Yuuri on Ice”.
Nienawistny opis:

Yuuri Katsuki jest jedyną nadzieją Japonii na zwycięstwo w prestiżowym Finale Grand Prix w łyżwiarstwie figurowym. Niestety silna psychika nie należy do jego mocnych stron i gdy występ kończy się sromotną porażką, wraca do rodzinnego Kiusiu, bijąc się z myślami o porzuceniu kariery. Niespodziewane pojawienie się jego zaledwie kilka lat starszego idola, pięciokrotnego mistrza świata Viktora Nikiforowa, wraz ze wschodzącą gwiazdą rosyjskiego łyżwiarstwa i mistrzem juniorów, Jurijem Pliseckim, przełamuje jednak jego apatię. Proponują mu oni wspólny udział w pewnym wyjątkowym Grand Prix.

źródło: anime shinden
Fabuła mocno atakująca feelsy…

Główny bohater jest mocno załamany po kilku nieudanych konkursach. I chociaż znajduje się w czołówce, coś zaczyna mu doskwierać, tyje i wraca do swojego rodzinnego miasta, żeby lizać rany. Nagle przybywa jego ulubiony łyżwiarz, facet, którego podziwia od lat szczenięcych i dostaje kociego rozumu – tak, dosłownie… Japończycy zawsze robią z takich akcji wielkie halo.I co dalej? Zaczyna się walka o najwyższe odznaczenie – puchar Grand Prix. Wielu z Was pewnie zaraz krzyknie: „O boże! Co za nuda”. A ja mogę jedynie zapytać, czy nudzi się podczas oglądania łyżwiarstwa figurowego. Ja kocham ten sport i czuję się, jakbym oglądała kolejne zawody. Co ciekawe, twórcy wzorowali się na prawdziwych, historycznych łyżwiarzach i podobno tych nawiązań jest dużo więcej, ale ja nie wnikam z tego względu, że nie chcę psuć sobie fabuły. Dla mnie opowieść jest wciągająca i wzruszająca momentami, łezkę otarłam już nie raz. Ładnie zostały przedstawione relacje między zawodnikami i trenerami, ale więcej powiedzieć nie mogę. Jeżeli anime funduje TYLE feelsów to już wiedz, że coś się dzieje. Warto też wspomnieć, że opowieść śmieszy i wzrusza, praktycznie na każdym odcinku mam ochotę się poryczeć, ale też co chwilę się śmieję. Domownicy dziwnie się na mnie patrzą podczas seansu kolejnych odcinków.
Bohaterowie bez jaj?

Nie mam pojęcia, na ile są podobni do swoich pierwowzorów. Nigdy się dokładnie w historię łyżwiarzy nie zagłębiałam, lubię tylko popatrzeć jak śmigają po lodzie. Natomiast jeżeli prawdziwy Viktor Nikiforov jest identyczny jak w anime, to chciałabym go poznać i wziąć autograf. Kawał świra z niego, ale w pozytywnym sensie. Nie będę ukrywała, że to jedna z najlepszych postaci. Dodatkowo główny bohater – bardzo ciotowata ciapa, która zdobywa wreszcie serca tłumów. Kocham te historie z serii „od pucybuta do milionera”. Na mą uwagę zasłużył również Jurij Plisetsky, który ma piękną i wyszczekaną buźkę.Do szczęścia więcej mi nie trzeba. Fanserwis górą!
Od muzyki serce pęka

Zakochałam się w trailerze już po pierwszych usłyszanych dźwiękach. Jestem pod wrażeniem, gdyż jest on po angielsku, a nie wywołuje odruchu wymiotnego (Japończycy naprawdę potrafią spartolić ten język). W anime jest masa dobrych melodii, do których występują łyżwiarze. Nie zabraknie delikatniejszych i nieco mocniejszych kawałków, ale wszystko osadza się na klasyce i raczej popowych brzmieniach. Mnie to nie przeszkadza, ogląda się przyjemnie, muzyka podbudowuje klimat i tak ma być.
Lajki za:

Historia oparta na faktach
Barwne postaci
Najlepszy sport z możliwych
Ciekawie pokazane relacje między zawodnikami a ich trenerami
Nikoforov – świrus jako najlepsza i najzabawniejsza postać
Świetna muzyka
Bawi i wzrusza niejednokrotnie
Genialna grafika

Tego nie lubię:

Brak wątków pobocznych, zostały potraktowane trochę po macoszemu, ale tak się zazwyczaj w sportówkach dzieje

Ocena końcowa: daję wielkie 5 bez zastanowienia. I oby taki poziom utrzymał się do końca.