Żeglarze są przede wszystkim wierni starym zwyczajom. Na wielkich fregatach marynarze nosili kołnierze z trzema paskami na cześć admirała Nelsona. Więc i marynarze współczesnej polskiej floty wojennej też nie wyjdą na miasto bez takich kołnierzy. Szklanki wybijano od zawsze? A zatem choć większość marynarzy ma zegarki, na okrętach Polskiej Marynarki Wojennej wachtowy i tak uderza w d/won, żeby dać znać kolegom, która jest godzina. Wybijanie szklanek jest skomplikowane, ale ludzie morza świetnie się w tym orientują. I nie dziwi ich, że w XXI wieku, w noc sylwestrową o godzinie 24 najmłodszy członek załogi wybija osiem szklanek, co oznacza północ i zakończenie wachty, oraz jeszcze osiem na zakończenie wachty w starym roku. Żeglarskie przesądy również są niezmienne od stuleci. Jeśli idąc na statek, marynarz zobaczy rudowłosą osobę, musi do niej zagadać. Inaczej przyniesie mu pecha. Tak uważano w XVIII wieku. I lak jest do dziś. Lista marynarskich przesądów jest długa. Nie wyrusza się w podróż w piątek, nie gwiżdże się w czasie sztormu, nic trąca się szklankami podczas toastów itd. Ten konserwatyzm to coś, co łączy żeglarzy wszystkich krajów Europy i nic tylko. Ludzie morza wiedzą, że tradycje żeglarskie powstawały przez setki lal. Pamiętają, że tworzyli je w starożytności Fenicjanie, w średniowieczu wikingowie, a później wielcy portugalscy i hiszpańscy odkrywcy nowych lądów oraz wybitni admirałowie wszystkich flot. Mimo że tak wiele się zmieniło, nadal są wierni tym zwyczajom.