Książkę Kochaj siebie a nieważne z kim się zwiążesz Evy-Marii Zurhorst znalazłam w księgarni, w sam dzień Walentynek. Od dawna zastanawiałam się nad moim związkiem. Był czas, że chciałam go zakończyć, ale mam nadzieję, że mój mąż nie obrazi się z powodu ujawnienia tej informacji.

Był taki czas, że żyliśmy jak pies z kotem. Każdy dzień przypominał piekło, w którym nie chciałam już trwać. Miałam dobrą pracę, trochę pieniędzy i więcej pewności siebie.

Chciałam to zakończyć, wyrwać się, zamknąć ten rozdział w życiu. I tak też się stało.

Świat zaczął wyglądać inaczej, lepiej, pewność siebie wzrosła jeszcze bardziej. Tylko dookoła mnie rosła ilość skrzywdzonych osób, a ja nie dostrzegałam ich, byłam ślepa. Najbardziej cierpiał syn, który w niczym nie zawinił.

Nagle zaczęło mi czegoś brakować, czułam się niekompletna. Codziennie uśmiechałam się do ludzi, a w sercu rosła pustka, której nie mogłam w żaden sposób wyjaśnić. I cieszę się tylko z tego, że ON nie stracił nadziei, nie odszedł na zawsze. Pewnie w sercu powstałby wtedy wielki krater, a ja nie potrafiłabym nadal zrozumieć, co się stało.
Kochaj siebie a nieważne z kim się zwiążesz – ta książka poukładała moje myśli

Z dnia na dzień nie rozumiała, dlaczego do niego wróciłam. Jedna część mnie wzbraniała się, druga mówiła: „zostań, zrób to dla syna”. Wiedziałam tylko, że musi być w tym jakiś głębszy sens. I był.

Wreszcie po latach uświadomiła mi to autorka książki Kochaj siebie a nieważne z kim się zwiążesz. Poukładała moje myśli, wyznaczyła drogę, wskazała palcem moje słabości, moje niedociągnięcia, moją „górę lodową”.

Krzywdy z dzieciństwa

To nasze słabości, krzywdy z dzieciństwa, nieuświadomione lęki nie pozwalają nam normalnie funkcjonować w związku i prawdziwie kochać. Taki jest przekaz tej książki. Na początku stwierdziłam, że brzmi to bardzo górnolotnie i nie chciałam się z autorką zgodzić…

Ona jednak przekonywała mnie bardzo skutecznie, chociaż jeszcze w połowie wątpiłam. Rozerwała wreszcie moje serce na strzępy, ujawniając mi moje niezagojone, dawne blizny, przez które mój związek przez wiele lat tragicznie wyglądał.

Jestem jej wdzięczna, po prostu wdzięczna. Sporo czytam książek motywacyjnych i gdzieś już ten frazes poznałam, ale to właśnie Eva-Maria Zurhorst omówiła go bardzo dokładnie.
Błędne koło

Po naszym kryzysie związek poprawił się, ale i tak jeszcze wymaga wiele pracy. Wiem teraz, że to ja muszę pracować NAD SOBĄ. Ludzi nigdy nie zmienimy, możemy tylko MY stawać się lepsi, a świat wtedy do nas się dopasuje. Rozstanie to nie jest żadna metoda, nie wyleczy ran. Ta zmiana jedynie popchnie cię znowu w tym samym kierunku – w kierunku podobnej osoby do poprzedniej, która stanie się twoim odbiciem lustrzanym. Metafory w tej książce są bardzo trafione i łatwe do zrozumienia.

„Kochaj siebie, a świat pokocha ciebie” – to taki wyświechtany frazes, zupełnie nie w moim stylu. Ale uwierzcie mi, że jest w nim wiele, wiele prawdy. I podpisuję się pod nim obiema rękami, nogami i nawet trzecią nogą bym się podpisała, gdybym ją miała ?

Jeżeli przeżywacie kryzysy w związkach, ciągle skaczecie z kwiatka na kwiatek i nie możecie odnaleźć drugiej połówki, ciągle marzycie o zakończeniu małżeństwa to proszę… przeczytajcie tę książkę. MOŻE ONA pomoże wam tak, jak pomogła mi.

Czasem wystarczy kilka trafnych pytań, żeby uwolnić nasze demony i zacząć normalnie funkcjonować.

Czytaliście? Macie podobne zdanie? Czy jednak uważacie, że słaby związek trzeba zakończyć, żeby nie niszczyć samego siebie?