Przyszedł taki moment, że zaczęłam zastanawiać się, dlaczego Gra o tron należy do moich ulubionych seriali. Już chyba wiem. To dzieło jest odzwierciedleniem mojej filozofii życiowej.

Szukam cały czas odpowiedzi, dlaczego dany serial/film/anime/książka wywołała we mnie tyle emocji i cały czas mnie inspiruje. Wreszcie doszłam do wniosku, że chodzi o przekonania.

Z filmami jest tak, jak z ludźmi. Przyjaźnimy się z tymi, którzy mają podobne życie i prawie identyczną filozofię. Możemy się różnić w kilku kwestiach, ale to nie jest złe, bo wszystko wzbogaca nasze relacje. Podobnie jest ze związkami.

Wybieramy dany film/serial zazwyczaj dlatego, że sytuacja tam przedstawiona w jakiś sposób nas dotyczy. Mieliśmy podobne przeżycia lub filozofia przedstawiona w danym dziele jest taka sama jak nasza.

Może będziecie uważali, że to mało odkrywcze. Może powiecie mi: „Hej! Ale jak to możliwe! Przecież większość ludzi lubi Grę o tron. Wszyscy mają zatem identyczną filozofię życiową?”.

No nie! Absolutnie nie!

Fenomen Gry o tron polega na tym, że porusza wiele wątków, przedstawia całą masę postaci, wiele sytuacji, a przy tym czerpie z życia. Wszyscy fani chyba wiedzą, że G.R.R Martin wzorował się na prawdziwych, historycznych postaciach, kiedy tworzył tę książkę.

Dlatego też wiele osób może doszukać się swoich przekonań w tej produkcji. Ja swoje odnalazłam… Sam się przekonaj.
Nie ma tylko dobrych i złych dróg prowadzących do zrealizowania jakiegoś postanowienia

Każdy swoje postanowienie realizuje na własny sposób i to jest piękne. Drogi nie są tylko DOBRE I ZŁE, zdarzają się różne, jest między nimi tyle odcieni szarości. Często wybieramy coś, co znajduje się po środku dobra i zła. Jeżeli ktoś zdecyduje się osiągnąć cel „po trupach do celu” – ja tego nie oceniam, każdy bowiem ma PRAWO WYBORU i to on poniesie konsekwencje swoich czynów. Zauważcie, że w Grze o tron różne są sposoby na osiągnięcie władzy. Oceniacie? Ja nie. Dzięki temu ten serial jest właśnie taki ciekawy. Wiadomo, że w realnym życiu dzieje się nieco inaczej, trudno nam nie oceniać np. drogi na skróty do zdobycia wielkich pieniędzy, którą podąża nasz sąsiad. Komentarze zawsze są nieuniknione. Ale tak naprawdę… Czy to nasza sprawa? Zła karma do niego przecież wróci.
Karma wraca

Gra o tron jest genialnym przykładem na to, że karma wraca, istnieje wieczna wymiana. Dobro wraca do ludzi, zło również. Nic, dosłownie nic nie ginie w przestrzeni kosmicznej. Doskonałym przykładem jest tutaj historia Boltona i Freya, ale nie tylko. Wszystkie postacie tak naprawdę przekonały się, że życie odpłaca pięknym za nadobne.
Dobry władca nie musi być „dobry”

Władca może być najwspanialszy na świecie, posiadać cnoty, zawsze kierować się prawdą, być dla ludzi, być zbawicielem dla świata. JEDNAK! Musi też mieć w sobie pierwiastek zła, okrucieństwa, ludzie powinni się go bać. Przy tym jeszcze wyróżniać go powinien pewien spryt. Jeżeli jest TYLKO dobry i kieruje się prawdą, skończy szybko swoją karierę tak jak Ned Stark. Najlepszym władcą w Grze o tron może być tylko Daenerys, która sprawia, że ludzie kochają ją, ale też nienawidzą i boją się jej.
Nie ma tylko dobrych lub tylko złych ludzi

Żadna postać w Grze o tron nie jest krystalicznie czysta, dobra, wspaniałomyślna… chociaż nie, mamy Neda. Ale jak widać, tacy ludzie od razu wypadają z gry. Uwielbiam Jami’ego, bo to doskonały przykład postaci, w której dobro i zło wspaniale się uzupełnia. No i nie obraźcie się, ale w życiu też tak jest. Człowiek ma w sobie zło i dobro, nigdy nie będzie tylko dobry lub tylko zły. Te pierwiastki w człowieku się przenikają, jeżeli są na odpowiednim poziomie, nic złego się nie stanie. Jeżeli natomiast jeden z nich zaczyna przeważać aż do przesady (jak u Neda – ależ się uczepiłam :D), wtedy niestety kończy marnie. I nie ważne, czy ktoś jest bardziej zły, czy dobry. Za głupotę i przesadną dobroć też się płaci.

Złe doświadczenia uczą więcej niż dobre

Każde doświadczenie czegoś nas uczy, te dobre i złe, ale moim osobistym zdaniem złe uczą o wiele więcej. To dzięki trudnym wydarzeniom tak naprawdę poznajemy swoją prawdziwą moc i stajemy się mądrzejsi. Tutaj warto przytoczyć historię Sansy, która dzięki tragicznym wydarzeniom stała się kobietą. Dopóki doświadczała samych przyjemności, dobroci rodziny, była głupią gąską, którą każdy oszukiwał i wykorzystywał.
Zawsze mamy wybór

Zawsze, dosłownie zawsze mamy wybór. Zawsze też znajdzie się rozwiązanie, wyjście z sytuacji. Wszystko jest kwestią wyboru. Każdy może zdecydować, jaką drogą będzie podążał. Dlatego właśnie postacie Martina dokonują różnych wyborów, szukają rozwiązań, a nikt nie wskazuje jednej i słusznej drogi. Nikt nie mówi, kto jest bohaterem, a kto antybohaterem. Ten podział praktycznie nie istnieje. Są postacie i ich wybory. Tak jak w życiu.
Ludzkość znajduje się w ruchu, ale ludzka natura się nie zmienia

Świat się zmienia, idzie do przodu, mamy wiele wspaniałych wynalazków, technologii itd. Jestem jednak więcej niż pewna, że istnieją rzeczy niezmienne, a do nich należy ludzka natura. Człowiek kształtuje się przez całe życie, ma dostęp przecież do nauki, ma też rodziców, którzy mówią: „to jest be, tego nie ruszaj… A to jest piękne!”Ale czy człowiek zawsze się tym wszystkim kieruje? Oczywiście, że nie i dlatego właśnie popełnia i będzie wiecznie popełniał błędy swoich przodków. I to jest dla mnie główna myśl tego serialu. Walka o tron cały czas się toczy i nigdy się nie skończy, a toczy się dlatego, że ludzka natura jest niezmienna… Zanim człowiek zdąży się rozwinąć, zrozumieć wiele spraw, to na jego miejsce narodzi się nowy, który będzie musiał przejść tę samą drogę.

Oczywiście nie myślcie, że te punkty wyczerpują całą moją życiową filozofię i nie tylko te elementy przewijają się cały czas w Grze o tron . Każdy z Was na pewno znajdzie w tym filmie swoje przekonania, a wcale one nie muszą być zgodne z moimi. Wielowymiarowość tego dzieła cały czas mnie zadziwia, ale muszę przyznać, że sporo utworów przemawia do mnie właśnie w ten sposób. Chyba chciałabym częściej o tym Wam opowiadać.

Jeszcze pies…

Halo, halo! To nie koniec. Moja piesica stwierdził, że wtrąci się do dyskusji. Pisanie na blogu tak bardzo jej się ostatnio spodobało, że ciągle wygania mnie od komputera, bo podobno chce coś mądrego powiedzieć. No dobrze… oddajmy jej głos. Podobno chciała coś wspomnieć o Grze o tron!

Cyndi: Człowieki, ja naprawdę nadal nie rozumiem, co Wy w tym serialu widzicie. Kiedy pani oglądała to „epickie” dzieło, zapominała o bożym świecie, czasem nawet nie nasypała mi karmy do miski! Skandal! Zupełnie nie mogłam się z nią dogadać, miałam wrażenie, że Jon Snow przemienił jej mózg w fistaszka. Ciągle kupowała lody i chipsy, a to wszystko bezlitośnie szło jej w tyłek. Zaczęła też kupować sukienki w kwiatki, bo chciała się chyba śniegowemu panu przypodobać, ale przecież stara trzydrzwiowa szafa nie wygląda dobrze, nawet kiedy się ją upiększy cudownymi malowidłami. Nawet nie narzekała na psie kupy na chodniku, tylko z radością robiła wokół nich slalomy jak baletnica. Po obejrzeniu pięciu sezonów wpadła w jakąś dziwną depresję, nie mogłam jej przez dłuższy czas z domu wyciągnąć. Rozweseliła się dopiero, kiedy Snow wstał z martwych. No ja już sama nie wiem… Nie oglądajcie tego, bo obawiam się, że przez ten serial „wszystkie psy pójdą do nieba” ?